6 filmów samurajskich, które nie zmuszą Cię do popełnienia seppuku
Siedmiu Samurajów
Korzystając z tego, że nikogo tu jeszcze nie ma, wezmę na tapetę jeden z moich fetyszy, czyli niezbyt popularne u nas kino japońskie. Prezentuję listę sześciu filmów samurajskich, które warto, a nawet trzeba obejrzeć.
Jeśli chodzi o kino samurajskie, należy pamiętać o jednej, żelaznej zasadzie: w połowie klasyków gatunku w głównej roli obsadza się Toshiro Mifune. Zdecydowanie największy twardziel kina japońskiego. Taki ichniejszy Bruce Willis, tylko fajniejszy, bardziej włochaty i z ładniejszą córką. Ale Mifune to dobry temat na osobny tekst, a teraz przejdźmy do naszego zestawienia:
Bunt
Klan Isaburo, na czele którego stoi podstarzały już Sasahara, zostaje zmuszony przez pana feudalnego do przygarnięcia kobiety o imieniu Ichi. Chodzą słuchy, jakoby narozrabiała na dworze, ale szybko okazuje się, że poza wymierzeniem kilku zasłużonych policzków wpływowej osobie nie zrobiła nic złego i w zasadzie jest całkiem fajną babką. Najstarszy syn, Yogoro, bierze ją za żonę, ale niedługo potem władca zmienia zdanie i każe sprowadzić konkubinę z powrotem. Jak na ten rozkaz odpowiedzą Sasahara i jego rodzina? Podpowiedź znajdziesz w tytule filmu.
Dlaczego warto obejrzeć?
– Mifune w jednej ze swoich najlepszych ról i końcówka.
Harakiri
Mój ulubiony film w tym zestawieniu.
Bezpański samuraj Tsuguma Hanshiro zjawia się w posiadłości klanu Li z zamiarem popełnienia seppuku, czyli rytualnego samobójstwa. Należy tu wspomnieć, że japońscy szermierze byli bardzo honorowymi ludźmi i wiedzieli, że nie wypada rozcinać sobie brzucha byle gdzie. Jedna z szych klanu ostrzega go, że niedawno był tutaj taki jeden, który deklarował identyczny zamiar, ale jego prawdziwa intencja była zgoła inna („udowodnię, jaki jestem mężny i honorowy, a dadzą mi posadę”). Hanshiro poznaje historię oszusta i dowiaduje się, że skończył bardzo źle. Wraz z rozwojem opowieści o tym cwaniaczku historia się komplikuje, a na jaw wychodzą nowe fakty, które ku zaskoczeniu klanu Li dopowiada… Hanshiro. Historię piszą zwycięzcy – to podstawowe przesłanie tego filmu.
Dlaczego warto obejrzeć?
– Twisty fabularne, finałowa walka oraz scena z seppuku i bambusowym mieczem (nie próbujcie tego w domu).
Rashomon
Nie jest to kino samurajskie w sensie stricte, ale trzyma w napięciu równie mocno.
Na ile sposobów można opowiedzieć jedną historię? W „Rashomonie” Kurosawa wydaje się stawiać tezę, jakoby liczba ta była wprost proporcjonalna do stopnia zepsucia uczestników danego wydarzenia. Tak jak w „Harakiri” uczymy się, że nie wszystko jest takie, jakim wydaje się być na pierwszy rzut oka.
Główne postacie: bandyta, samuraj i jego żona. Miejsce akcji: las. Problem: morderstwo, gwałt i kara. Konkluzja: kawał dobrego kina nakręcony w świetnym stylu (zwróć uwagę na charakterystyczne sceny przesłuchania).
Dlaczego warto obejrzeć?
– Wyprzedzające swoją epokę sceny przesłuchania i ponownie Mifune, tym razem jako nieokrzesany dzikus.
Siedmiu Samurajów
Pierwszy czysto samurajski film Kurosawy i absolutna klasyka kinematografii, nie tylko japońskiej. Nie obrażę się, jeśli olejesz wszystkie inne produkcje w tym zestawieniu, serio. Ale odpuścić sobie „Siedmiu samurajów” to takie samo faux pas jak nigdy nie zobaczyć „Casablanki”.
XVI wiek nie był łagodnym okresem dla japońskich rolników. Z jednej strony musieli zmagać się ze złymi Pokemonami, które powodowały choroby, a z drugiej z klasycznymi bandytami. Być może Cię to rozczaruje, ale to z tymi drugimi mają problem chłopi w „Siedmiu samurajach”. Aby go rozwiązać postanawiają znaleźć głodnych roninów, którzy byliby gotowi stanąć w ich obronie. Spoiler: będzie ich siedmiu.
Dlaczego warto obejrzeć?
– Rozmach, siedmiu tytułowych samurajów, możliwość wyśmiania Twojej osoby przez koneserów kina w sweterkach w wypadku braku znajomości tejże produkcji.
Straż Przyboczna
Do miasteczka rządzonego przez dwa rywalizujące ze sobą gangi przybywa bezpański samuraj o imieniu Sanjuro. Po demonstracji swoich umiejętności zostaje zwerbowany do jednego z nich, ale daleki jest od bezmyślnego usługiwania zbirom i prędko staje się dla nich kolejnym problemem, chociaż miał być rozwiązaniem.
Film utrzymany jest w lekkim tonie, momentami przywodzi na myśl klasyczny western i posiada jedną z najlepszych czołówek w historii kina.
Dlaczego warto obejrzeć?
– Ścieżka dźwiękowa i humor, fajna odskocznia od cięższych dzieł Akiry Kurosawy.
Zatoichi
Na koniec nowszy film, ale ze starym bohaterem, który pojawił się już wcześniej w innych pełnometrażówkach i jednym serialu. Mowa o Zatoichim – ślepym masażyście, który po godzinach uprawia hazard i mistrzowsko posługuje się mieczem. Coś więcej? Mamy Yakuzę, faceta przebranego za geishę i kretyński taniec rodem z Bollywoodu na zakończenie. Chociaż trąci już tą nowszą Japonią to i tak polecam!
Dlaczego warto obejrzeć?
– Sceny akcji i kilka ciekawych twistów fabularnych.